czwartek, 11 lipca 2013

13

Tydzien pozniej.


Dni mijaly szybko, nawet nie wiedzialam kiedy minal tydzien od przyjazdu do  Veracruz. Czas w towarzystwie Williama gnal do przodu, jakby nie patrzec zostaly mi wtedy dwa tygodnie. Zastanawialam sie juz czy przypadkiem nie zostac na dluzej i olac wszystko.Codziennie o poranku wychodzilam biegac na plaze, jakos to sprawialo ze moj dzien stawal sie lepszy.Juz prawie zapomnialam o chloapakach, czasem jeszcze przypominaly mi sie slowa Nialla, wtedy do moich oczu naplywaly lzy, ale staralam sie opanowac i nie wypuszczac ich na wolnosc.
 Wieczorem siedzialam z Williamem na plazy, zaczynalo robic sie ciemno,ale upal nadal dokuczał.Wpadlam na genialny pomysl by sie wykapac.
-chodz sie wykapiemy
W-Mio jest pozno,wracajmy do domu
-pekasz?-powiedzialam i ruszylam w strone pieniacych sie fal,dogonil mnie i potrzedl bardzo blisko,na tyle ze czulam na odkrytych plechac cieplo jego klatki piersiowej . Odwiazal mi sukienke a ta sleciala az do kostek, zrobillam krok do przodu a Will zlapal mnie na rece i pobiegl do wody.
-glupku,co Ty robisz-krzyknelam a z kincem mojego ostatniego slowa ogromna fala oderzyla w nasze ciala i przykryla as niczym mokra koldra:DMimo tego nie wypuscil mnie ze swoich rak, stanelam na nogi i spojrzalam na niego, ksiezyc oswietlal nasze ciala i byl jedynym swiatlem ktore zauwazalam. Jego oczy byly takie blyszczace i widzialam w nich radosc.
W-potowarzyszysz mi na bankiecie panno Arango ? -zapytal
-zalezy kiedy bedzie ten bankiet panie Levy -usmiechnal sie delikatnie a w jego policzkach moglam zauwazyc urocze doleczki
W-za tydzien w niedziele
-zatem bede mogla-usmiechnelam sie i zlapalam go za reke ciagnac do brzegu-chodzmy juz, zimno mi.
Wrocilam do domu, wykapalam sie i polozylam do lozka biarac laptopa na brzuch. Otworzylam laptopa i weszlam na skype, nie wiem po co to robilam chyba chcialam sprawdzic czy chlopacy beda dostepni. Po sekundzie zobaczylam ze dzwoni do mnie uzytkownik o nazwie 'onedirection' ,swietnie, jeszcze tego brakowalo, Wcisnelam zielona sluchawke i czekalam na obraz z kamerki
L-halooooo Mia!!!!!!!!!!-krzyczal Liam
-siemaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Z-jak sie czujesz? -no tak z ta dwojka tylko rozmawialam, o reszcie nie chcialam slyszec. Tesknilam za nimi, w sumie za wszystkimi i mialam cicha nadzieje ze ich zobacze
-swietnie, dzieki przyjacielowi wrocilam do zywych
L-witamy spowrotem, co u Ciebie?
-u mnie dobrze a u Was
Z-koncerty,koncerty,koncerty-zasmialam sie dosc glosno, za glosno!
L-mamy tydzien urlopu ,odpoczniemy sobie w Londynie-i to dalo mi do myslenia
-zapraszam do Veracruz, bedzie super, obiecuje-wypalilam
Z-co powiemy reszcie?
-prawde Zayn , prawde-powiedzialam z nieco juz naburmuszona mina
L-yeeep, to zaczynamy sie pakowac-usmiechnal sie
-czekam na was jutro na lotnisku,buziaczki ,musze leciec
Mysle ze moj pomysl by zaprosic Ziama byl dobry, odpoczna i pobedziemy razem. Mialam nadzieje ze ich dziewczyny nie beda mialay do mnie pretensji. Poszlam sie wykapac. Wrocilam do lozka



Ranek
Jak zawsze po porannych biegach poszlam do babuni na sniadanie, mmm pysznosci, jajecznica na masle i owoce na deser, z pewnoscia przytyje po tych wakacjach. Zjadlam sniadanie i powedrowalam do swojego pokoju, William prawdopodobnie jeszcze spal bo byla dopiero 8 rano.
W-rany, jest dopiero 8 , cos sie stalo ?-otworzyl oczy gdy wreszcie go obudzilam -gadaj malapowiedzial siadajac na swoim lozku
-dzis przyleca do mnie Zayn i Liam-zaczelam piszczec
W-widac ze za nimi tesknisz
-bo to prawda,tesknie-posmutnialam
W- idziemy na plaze?
-jasne, ale pierw pobiegne sie przebrac w stroj
W-ok-chlopaki mieli byc dopiero wieczorem wiec mialam czas,poszlam po torbe plazowa a gdy wyszlam moj przyjaciel czekal juz przed drzwiami-idziemy?
-si
Poszlismy na plaze, slonce niezle dawalo od samego rana wiec rozlozyclismy parasol, na nasze szczescie plaza byla zawsze pusta, poprostu mielismy ja dla siebie. Lezalam myslac co bede robic przez caly tydzien z Ziamem :) ale po glebszych przemysleniach doszlam do wniosku ze nuda nie bedzie nam doskwierac. Odeszlam od parasola i polozylam sie opalac 30 na brzuchu i 30 min na plecach  jednak gdzy lezalam na plecach przysnelam.
W-Mia!!!!obudz sie jeses juz jak murzyc
-cooo ?-spojrzalam na siebie, kurwa! bylam czarna, za czarna, wygladalam jak solara, ucieklam pod parasol-nasmaruj mnie na plecach prosze-Will wzial ode mnie balsam i zaczal smarowac mi plecy.



                                         ***

Niall.
H-witamy w Veracruz-krzyknal Hazz gdy tylko opuscilismy lotnisko-Zayn i Liam chcieli jechac sami ale Lou i Hazz nie pozwolili im ,wiec zabrali nasza 3 ze soba. Mielismy byc kolo 20, tak chlopacy powiedzieli Mii, ale tak naprawde byla to zwykla sciema a my samolot mielismy nad ranem. Ciekaw bylem jej reakcji gdy mnie zobaczy,zapewne mnie spoliczkuje, lubilem jak sie wsciekala. Wiedzialem ze wtedy u niej przed brama ,jak i w tej cholernej wiadomosci przesadzilem ale nie zamierzalem blagac jej o przebaczenie
Lo-ale zrobi oczy!
Z-noo , zebyscie nie wracali tak szybko jak tam dojedziecie-powiedzial Zayn do Louisa w samochodzie ktory wiozl nas do dziadkow Mii.
Dojechalismy, okolica przesliczna a posiadlosc troszke mniejsza od  posiadlosci Arango w Londynie, rany?! Czy jej rodzina handlowala dragami czy co ?
b-ciesze sie ze was widze-powiedziala zapewne babcia Mii-Mia jest na plazy z Williamem-usmiechnela sie i poprowadzila nas za dom, do jakiegos wyjscia przez zywoplot. Uslyszelismy szum fal, plaza musiala byc blisko.
Przeszlismy przez zywoplot, byla tam. Niestety nie sama. Byla z tym swoim przyjacielem, nie wygladala na pozbawiona zycia, wrecz przeciwnie,uciekala z pilka plazowa smiejac sie a on ja gonil. Po krotkiej gonitwie zlapal ja i mocno obial . Dziwnie sie czulem, jakby ktos dotykal czegos mojego,ale przeciez ona nie byla ze mna,przeciez ja nawet nie chcialem z nia rozmawiac. W morde!!!!

                                         ***
Liam.
Niewatpliwie ten wyjazd dobrze dzialal na nasza przyjaciolke,byla usmiechnieta i radosna, nie widziala nas bo byla zajeta zabawa ze swoim kolega. On byl straszy, bylo to po nim widac, byl wysoki i dobrze zbudowany, byl blondynem. Widac bylo ze uwielbiaja swoje towarzystwo. Przygladalismy sie im, Niall zaciskal zeby, byl zazdrosny czy co ? Przeciez wyzwal ja od najgorszych. Swoja droga nie chcielismy ich zabierac, ona zaprosila nas, oni powiedzieli ze jada i koniec, bo Mia potrzebuje przeprosin, jak pewnie zauwazyli ona w dupie miala ich przeprosiny. Chyba nas zauwazyla bo spojrzala w nasza strone i zaczelam biec. Jej zwiewna biala sukienka unosila sie pod wplywem wiejacego wiatru a kowbojski kapelusz niesfornie spadal wiec trzymala do reka. Byla cholernie zdziwiona gdy zobaczyla nasza piatke.
M-czesc??-to raczej bylo pytanie nie powitanie:D-dlaczego sie rozmnozyliscie do 5  ? -zapytala Zayna a on spuscil glowe
Lo-chciel...
M-milcz! nie rozmawiam z Toba Louisie
L-oni chcieli Cie przeprosic Mia
- a wiec czekam-skrzyzowala rece a do nas doszedl jej przyjaciel czy chlopak nie wiedzialem juz dokladnie bo stanal za nia jak ochroniarz- to jest William , a to Louis,Liam,Zayn i Harry, a no i jeszcze Niall,przepraszam nie zauwazylam Cie-uniosla brew przy ostatnim,oj byla chamska dla niego od pierwszych minut. Zapowiadal sie ciekawy urlop.
W-Harry -zasmial sie -czesc jestem William, milo was poznac-mysle ze jesli chodzi o Hazze to Mia cos mu powiedziala , bo nie bez powodu zasmial sie podajac mu reke. -zostawiam was, Mio-powiedzial calujac ja w czolo i poszedl.

M-a wiec ?  slucham co ma cie mi do powiedzenia-powiedziala Mia ze zloscia w oczach
H-przepraszam Cie, za wszystkie krzywdy-powiedzial z pokora i spuscil swoja lokowata glowe w dol
M-nic mi nie zrobiles,niepotrzebnie sie chwaliles, bardziej podpadl mi ten  pan-pokazala palcem na Louisa
Lo-przepraszam , wybacz, tesknie za naszymi herbatkami-powiedzial i spuscil glowe-Mia przytulila go i Hazze a Niall stal z glupim usmiechem , bylo widac ze jest mu przykro,nic sie nie odzywal, poprostu stal jak kretyn zamiast ja przeprosic.
M-tesknilam za Wami, chociaz to zaledwie pare dni -powiedziala i szczerze sie usmiechnela-chodzmy, pewnie jestescie glodni, babcia na pewno cos przygotowala-ruszylismy w strone domu
N-Mia-powiedzial lapiac ją za reke
M-my nie mamy o czym rozmawiac, omijajmy sie przez kolejny tydzien-zgasila go, i to niezle. Louis chcial rozladowac napieta sytuacje ale troche mu nie pyklo bo po jego pytaniu moglo juz byc tylko gorzej.
Lo- a William jest dla ciebie? -czekal az Mia dokonczy
M-chlopakiem Lou, chlopakiem-usmiechnela sie szczerze. Ja i Zayn znalismy prawde,wiedzielismy ze ona zwyczajnie klamie. Niall, Lou i Hazz nie. Niall po tym co powiedziala Mia poprostu zgasl, jego twarz nie wyrazala nic. Mysle ze Oni powinni powaznie porozmawiac.
M-kto ostatni w domu ten zdechly kurczak- krzyknela wskakujac mi na plecy. Harry wzial Louisa a Zayn skoczyl na Nialla, ktory chyba nie chcial sie z nami bawic. Bo szedl. Oczywiscie dobieglismy jako pierwsi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz